Przepisy drogowe są naszpikowane wieloma absurdami. Część z nich trudno jakkolwiek pojąć, jeszcze innych nie da się zinterpretować. Na szczęście jest informacja ku pokrzepieniu serc – Polska nie jest jedynym krajem w którym owe absurdy przepisów drogowych występują. Niektórzy mają znacznie gorzej i właśnie o tym jest dzisiejszy artykuł.
Polskie absurdy.
Owszem. Choć trudno w to uwierzyć, to niestety istnieje możliwość utraty prawa jazdy podczas korzystania z roweru wodnego. Ale rzecz nie tyczy się wyłącznie wspomnianego środka przemieszczania. Prawo jazdy można także stracić będąc za sterami jachtu, tudzież motorówki. Przepis ten jest zawarty w kodeksie od dawna i mówi on o tym, iż osoba prowadząca jacht, motorówkę, czy nieszczęsny rower wodny będąc pod wpływem alkoholu może utracić prawo jazdy dotyczące auta, które uczestniczy… w ruchu lądowym. Warto zastanowić się zatem przed wakacyjnymi szaleństwami, bo niewielki – rowerowy wypad może poskutkować tym, że nie będziecie mieli czym wrócić do domu.
To oczywiście nie jest jedyny absurd serwowany przez polskich ustawodawców. Z kolejnym mamy do czynienia w przypadku chęci zabrania ze sobą roweru – tym razem szosowego. Ściślej – chodzi o to, że w przypadku użycia bagażnika rowerowego zamocowanego na haku holowniczym możecie się spotkać z przykrymi konsekwencjami. Okazuje się bowiem, iż zaprzecza temu zapis mówiący o widoczności tablic rejestracyjnych. Mniemany rower z założenia tuz prawa drogowego będzie ową tablicę z pewnością zasłaniał – no cóż… I jeśli komuś przyjdzie do głowy, aby tablicę zamontować na bagażniku utrzymującym rower, tak by zapewnić pełną transparentność, to niestety – nie da się, bo to także jest karalne. Podsumowując – każde rozwiązanie dotyczące stelażu zamocowanego na haku jest niemożliwe pod względem prawnym. Oczywiście jesteśmy jedynym krajem w którym taki ciąg prawny funkcjonuje.
Kolejnym absurdem godnym odnotowania jest limit prędkości nałożony przez przepisy prawa drogowego na motocykle. Okazuje się bowiem, że jeśli pasażerem motocyklu jest dziecko, które ma mniej niż 7 lat ograniczenie niezależnie od drogi i warunków jest niezmienne i wynosi 40km/h. Zatem czy to brukowana uliczka jednokierunkowa, czy polna droga dojazdowa, czy autostrada – obywatelu, nie przekraczaj 40km/h. Pozostaje mieć nadzieję, że na tej autostradzie nic nikomu się nie stanie.
Absurdy ze świata.
Nie inaczej ma się prawo drogowe na innych szerokościach geograficznych. Ono również zawiera wiele absurdów względem których ręce opadają. I tak na przykład będąc w słynącej z liberalnego prawa Szwajcarii warto szczegółowo przeanalizować funkcje swojej nawigacji. Dlaczego? Ponieważ urządzenia nawigujące wyposażone w oznaczenia fotoradarów na mapie i możliwość ostrzeżenia kierowcy jeśli nie są wyłączone, lub odinstalowane funkcjonariusze mają prawo je zarekwirować nakładając przy tym mandat. Inny przykład dotyczy jeszcze bardziej wolnościowej Kalifornii w Stanach Zjednoczonych. Otóż na tamtejszych autostradach istnieje absolutny zakaz wyścigów pomiędzy autami. Bynajmniej nie jest to żartem, a kary są wyjątkowo surowe – grzywna to pół biedy, okazuje się, że udowodnienie mniemanego wyścigu można trafić do więzienia na kilka miesięcy. Rodzi się następujące pytanie – jak ten przepis egzekwować?…